piątek, 21 lutego 2014

no title pt. LXIII

wydaje mi się, że jestem strasznie słaba, nie mam siły zapanować nad swoimi emocjami, nie jestem w stanie przejąć nad nimi kontroli tak, jak bym chciała i jak zwykłam to robić. jednocześnie tak bardzo mi się ten stan podoba, że jestem skłonna odpuścić sobie chłodne opanowanie i głupio uśmiechać się do komputera przez cały wieczór. w tym całym przedziwnym szczęściu i odprężeniu pojawiają się jednak momenty, które przypominają mi o tym, co kiedyś mnie tworzyło.
idę powoli chodnikiem. jeden krok, drugi, trzeci. z chłodną obojętnością omijam zarzygane przerwy między płytkami i samochody, które jacyś leniwi kretyni zaparkowali na chodnikach. z perspektywy tej chwili pijani ludzie stojący przed barami wydają się być nieznośnie żałośni. zabawne, przecież kiedy jestem wśród nich, to każda osoba jest dla mnie interesująca. nie umiem uzmysłowić sobie, czemu teraz nimi najzwyczajniej w świecie gardzę. przepełnia mnie poczucie wyższości, bez żadnego konkretnego powodu, dochodzą do tego narastające z każdym krokiem: siła, narcyzm i coś, co zapewne jest egoizmem. wszystko to łączy się ze sobą i daje wrażenie kompletnej kontroli, która jest tak naturalna, że z trudem ją dostrzegam i definiuję.
to tylko moment. dostaję smsa, wszystko dookoła mnie się rozpływa, nabiera cieplejszych barw, a ja, ja już nie patrzę się na brudny bruk i nawalonych ludzi, w mgnieniu oka zapominam o wszystkim, uśmiecham się i dostrzegam księżyc, gwiazdy oraz przyjemnie podświetlone elewacje kamienic. pieprzę, olewam i pierdolę każdą myśl sprzed paru minut, patrzę przyjaźnie na mijane osoby i próbuję ściągnąć rękawiczkę, by móc odblokować telefon i odczytać otrzymaną wiadomość. jestem niemalże pewna, że wtedy świat się zacieśnia i nieco spowalnia, by móc otulić mnie jakąś dziwną, błyszczącą mgłą, której okruszki strzepuję z siebie przez resztę nocy. zatrzymuję się i opieram o ścianę, żeby odpisać. oczywiście mogłabym to zrobić idąc, ale tak jest przyjemniej, mogę wziąć głębiej do płuc chłodne, miejskie powietrze i pozwolić mu uderzyć do głowy mieszając mi w niej jeszcze bardziej. w tym cholernie dobrym sensie. zresztą, sam o tym najlepiej wiesz.

1 komentarz:

  1. chyba u każdego przychodzi okres takiej zimnej obojętności na wszystko. czasami, kiedy patrzę z perspektywy czasu 'kim i gdzie chciałam być' to to wszystko wydaje się śmieszne i żałosne.

    OdpowiedzUsuń

archiwum.