piątek, 26 lutego 2016

what to make of this.

nienawidzę czerwonych kwiatów.
jestem zmęczona i pusta.
tak cholernie, cholernie zmęczona i pusta.
tak bardzo chcę czegoś więcej, a jedyne co robię, to odpuszczam kolejne rzeczy. głównie z braku sił i czasu, ale często też po prostu opuszcza mnie entuzjazm, a widmo porażki wisi tak ciężko nad głową, że moje ciało fizycznie odmawia ruszenia do walki. chyba dyktujesz mi inne warunki normalności niż sobie zakładałam i nie wiem kto ma rację.
nie chcę już trwać w tym zawieszeniu, znowu wróciła mi cholerna depresja, ale tym razem nie czuję się winna.
kiedyś umyślnie rozwalałam sobie życie i sobie dopierdalałam, ale teraz naprawdę ciężko pracuję, a dostaję od życia kompletne gówno. to już chyba lepiej było się nie starać, ale cały czas się łudzę, że może jeszcze coś z tego wykrzesam. a może zwyczajnie powinnam zamknąć kolejny rozdział i zacząć budować coś od nowa na tej kreacji, którą wypracowałam teraz?
strasznie bym tego chciała, ale żyję znowu w przeświadczeniu, że jestem nikim. że nikt nigdy nie odczuwa i nie odczuje mojego braku. to tylko jeden ruch, muszę o tym pamiętać, a ostatnio widziałam rzeczy, zrywy innych ludzi wymagające ogromnej odwagi. może i ja w końcu się na tę odwagę zbiorę i ucieknę do świata, gdzie może i nie będzie lepiej, ale na pewno będzie inaczej.
nadal się łudzę.

wtorek, 2 lutego 2016

don't wanna go home tonight.

zrobiłam sobie bazę. na łóżku. tylko ja, kołdra i laptop. nie umiem jednak manipulować światem, tak jak mi się zdawało. nie umiem za bardzo robić niczego w sumie, a cholera jasna, a mam dwadzieścia dwa lata. wszystko leci mi gdzieś między palcami, wszystko planuję na przyszłość, a nie na teraz. muszę zrobić coś teraz. muszę.

archiwum.