wtorek, 26 marca 2013

you'll forget the sun.

chyba byłam wtedy szczęśliwa, tak mi się wydaje.
to było miłe uczucie, byłam zakochana.
zniszczyliśmy wszystko, co mogliśmy zbudować razem, to trochę smutne.
nie wiem, czy zasługujemy na drugą szansę.

i just need you now.

potrzebuję trochę ciepła i bliskości.
trochę ciebie dzisiaj, przy mnie.
myślałam, że już nie pamiętam tamtych dni; myliłam się.

jestem z tym sama, bo jest wpół do trzeciej nad ranem i kompletnie nie mam z kim pogadać o tym, co przez ostatnią godzinę wydarzyło się w mojej głowie.
to była jedna chwila słabości i wszystko wróciło, z ogromną siłą.
jak to możliwe?

nie umieraj, błagam.

poniedziałek, 25 marca 2013

she's mad but she's magic.

nie odmówię sobie jednak pewnej wyjątkowości, mogę żyć normalnie, ale zatrzymałam sobie pewne smaczki, między innymi nałogowe zarywanie nocek. nic na to nie poradzę, wolę spać dwie, trzy godzin i wypić energy drinka rano niż spokojnie przespać całą noc.
w noc jest magicznie, lżej myśli się o życiu i nie przejmuje się za bardzo żadnymi rzeczami.
dzisiejszą noc zakończę zjedzeniem grejpfruta, uśmiechnięciem się do sufitu i jedną, słodką myślą:
daję sobie radę z życiem i to wcale nie jest takie trudne, jak myślałam.

środa, 20 marca 2013

i can't steal his heart, but i can steal back mine.

mogłabym cały czas niezauważalnie przesuwać ręką po falach uczuć i emocji, jakie mnie ogarniają.
powoli je głaskać, ujarzmiać - są takie miłe w dotyku, niemalże pluszowe.
są rzeczy, na których naprawdę mi zależy, znalazłam je.
jestem na pięknej, prostej drodze, jak miło czuć pod stopami miękką trawę, cóż za cudowna odmiana po tych twardych, ostrych kamieniach.
wyostrzyły mi się zmysły, czuję w powietrzu świeżość, o której już dawno zapomniałam.
może nawet i jestem zauroczona, ale to uczucie ledwie muska moje zmysły, które szaleją w kalejdoskopie kolejnych odkrywanych na nowo przeżyć.
nie mogę się już doczekać chwili, gdy położę się na jakiejś słonecznej polanie i będę tylko oddychać; wymażę siebie i świat będzie przepływać przeze mnie.
zupełnie jak kiedyś, zupełnie jakbym mogła kiedykolwiek być twoja.

wtorek, 19 marca 2013

use your eyes, hold someone.

okay, spróbujmy jakoś to wszystko ogarnąć i ubrać w słowa. ostatni tydzień, może trochę więcej.
zaczęło się od tego, że otworzyłam oczy i powiedziałam sobie 'no kurwa nie, nie spieprzę znowu wszystkiego'.
potem poszłam z przyjacielem na piwo.
potem poszłam na randkę z miłym chłopakiem.
potem poszłam na wszystkie ćwiczenia i laboratoria na uczelni.
potem okazało się, że od dłuższego czasu nie biorę.
potem okazało się, że nawet o tym nie myślę.
potem okazało się, że nie mam problemów.
potem okazało się, że nikt nie miał racji.
teraz zabieram się za sprzątanie mieszkania.
teraz wyglądam naprawdę ładnie.
teraz jestem spokojna.
teraz jestem szczęśliwa.

ładne podsumowanie, bardzo radosne, jakby w moim sercu zakwitła wiosna wyprzedzając tę za oknem, która coś słabo sobie radzi.
udało mi się coś, co uważałam za niemalże niemożliwe: jestem normalną dziewczyną i jednocześnie nie zatraciłam w tym wszystkim siebie, dalej potrafię wybuchać głośnym śmiechem, siedząc w centrum handlowym, nie przejmując się spojrzeniami innych ludzi. znalazłam miliony rzeczy, które czynią mnie wyjątkową, nie potrzebuję już narkotyków, żeby sobie to udowadniać.

jak przyjemnie jest dzisiaj.

niedziela, 10 marca 2013

where the wild things go.

jak dobrze, że są przyjaciele.
że odmieniają świat, sprawiając, że chce się wyznaczać nowe cele i do nich dążyć.
robi się ciepło na sercu, kruszy się misternie budowane rusztowanie z lodu i można czuć na nowo.
jak dobrze, przyjemnie i bezpiecznie.
lśnimy na słońcu, które przecież jest za chmurami, tylko o tym zapominamy.
nie bierzemy, a mimo to lśnimy.
lśnimy na trzeźwo, bije od nas piękny, niezapomniany blask.
kto raz go zobaczy, będzie pamiętać o nim zawsze.
jest częścią nas, którą musimy codziennie odkrywać na nowo.
jakże pięknie, dzisiaj żyję właśnie tym pięknem.

sobota, 9 marca 2013

drop a heart, break a name.

jest coś magicznego w pisaniu w pociągu.
może poczucie ucieczki, a może po prostu kreatywny sposób na zabijanie czasu - tak czy siak, uwielbiam to, uśmiecham się. może przez słuchanie pop punku, który przywraca pozytywne wspomnienia, a może po prostu nagle odkrywam, że w zasadzie to jest okay i nie wiem, nad czym tak biadoliłam całą noc.

chcę już wiosnę, chcę iść poleżeć w trawie, w końcu.
chcę pogonić za słońcem, w końcu.
chcę robić wszystkie fajne rzeczy, o których zawsze mówię, że zrobię je wiosną.

poczułam ją już na moment w tym roku i przypomniałam sobie o tym, jaką frajdę może dawać.
zwłaszcza, że poprzednia wiosna i lato przeleciały mi koło nosa za kurtyną miliona różnych dziwacznych problemów, jakie tylko ja mogę mieć.

w tym roku nie będzie takich, wymyślę sobie inne, obiecuję.
boże, znowu nakręcam sobie jakąś zbyt pozytywną energię, ale trudno, lepsze to niż powolne rozważanie sensu swojej egzystencji.
zauważam świat poza swoją głową i staram się stać się jego częścią.

zeszłoroczne słowa próśb wznoszonych w niebo, są w tym roku słowami przeprosin.
życie jest słodsze, od kiedy nie ma Ciebie. o niebo słodsze.
tak więc... chyba jednak możesz wypierdalać, skarbie, już wiem, jak chcę żyć.

strasznie chaotycznie, wiem, ale myśli biegną w tempie szybszym, niż jestem w stanie przestukać je na klawiaturę, a kompletna rezygnacja z ich notowania byłaby dla mnie niedopuszczalnym niedopatrzeniem.
trudno, męczcie się, ja tymczasem lecę uśmiechać się do śniegu za oknem.
(mógłbyś już stopnieć, wiosnę chcę)

never forgets what i lost.

jest pierwsza w nocy, chciałabym iść spać i nie pamiętać.
wymazać te osiem miesięcy.
wymazać te dobre wspomnienia, które coraz częściej powracają.
wymazać wszystko z głowy i zacząć z czystą kartą.
i tym razem tą czystą kartą nie podetrzeć sobie dupy.

someone out there will find me.

najbardziej boję się tego, że zostanę sama.
potrzebuję ludzi, ale nie jestem w stanie z nimi długo przebywać.
co jest nie tak?

piątek, 8 marca 2013

a my nie chcemy uciekać stąd.

czemu jest dobrze, a ja nie czuję nic?
znowu nie czuję nic.
znowu.

lęki wróciły i jednocześnie jestem kompletnie obojętna.
tracę ciepło.
z każdą minutą ciało i umysł robią się coraz bardziej chłodne, zdystansowane i odcięte od paranoicznej rzeczywistości.

i co?
to tyle.
to by było na tyle.
jakbym odkryła sens życia i strasznie się zawiodła.

a kto się zbudzi nie wierzy w przebudzenie.

archiwum.