sobota, 26 maja 2018

you take me to the top.

gdzie mam teraz iść?

urwane zdania, urwane myśli, przewody, kartki, fragmenty, przestrzenie.

gdzie do cholery teraz?

so that he won't know.

gdzie mam podpisać, żeby zrezygnować?

louise, gdzie do kurwy nędzy jesteś, kiedy cię potrzebuję?! 
i dlaczego tym razem mnie nie ostrzegałaś?

czwartek, 24 maja 2018

just don't make me wait forever.

znowu wentyluję się tutaj.
kłębi się we mnie nieproporcjonalnie dużo myśli w stosunku do uczuć i nie bardzo sobie z tym radzę.
ogólnie nie bardzo sobie radzę.
przyjedź w końcu, żebym mogła zacząć iść, obojętnie w którą stronę.

burn this out.

wszystko wydaje się być okay.

a potem wracam do domu, padam twarzą na łóżko i nie czuję nic.
leżę, przeglądam pierdoły w necie, oglądam seriale, zamawiam indyjskie żarcie i nie czuję nic.
piszę z ludźmi, odbieram telefony i nie czuję nic.
sprawdzam, kiedy ostatnio byłeś na facebooku i nie czuję nic.
wstaję, palę papierosa, robię śniadanie, postanawiam w końcu zrobić coś dookoła siebie, a zamiast tego padam znowu spać i nie czuję nic.
próbuję wziąć prysznic, woda spływa po ramionach, łzy spływają po twarzy, a ja nadal kurwa nie czuję nic.

nie wiem, w którym momencie nie wyłapałam tego, że zaczynam coś czuć tak mocno, że wgryzło mi się to w serce, ulokowało się w tych wyrwach po poprzednich latach i zasklepiło się z nimi na tyle mocno, że usunięcie tego bez znieczulenia jest praktycznie niemożliwe, więc znieczulam się, ale działa tylko na moment, a potem boli znowu, a potem nie czuję nic.

środa, 23 maja 2018

say you'll never let me go.

może wcale nie musimy pisać.
może po prostu musimy czuć i żyć, a czasami nawet polegać na ludziach dookoła siebie.

wtorek, 22 maja 2018

i really don't think you're strong enough.

nic nie działa.
nic.


napiszmy książkę.
napiszmy książkę teraz.

piątek, 18 maja 2018

i'm faded.

nie czuję nic.
miałam płakać, a pozostała mi sucha obojętność.
czas chyba uciekać, ale coś mnie jednak trzyma.
jakaś złudna nadzieja, że może tym razem się uda.
że może szczerość wygra z manipulacją i tak naprawdę jej nie potrzebuję.
bo przecież ta droga zdaje się być słuszna.
zamieniam nihilizm na coś innego, może mocniejszego.
oby to była dobra decyzja.

czwartek, 17 maja 2018

the name behind the shame.

delikatnie podnoszę ostre fragmenty rozbitej rzeczywistości i przenoszę je na jedną stertę. potem klękam przy niej i z delikatnym uśmiechem zaczynam powoli dopasowywać kawałki do siebie.
uśmiecham się, sama nie wiem czemu, bo w środku wszystko krzyczy o płacz i w zasadzie te łzy lecą z oczu zatrzymując się na ustach, do których nadal przyklejony jest nie do końca szczery grymas szczęścia i zadowolenia.
zaciskam zęby, bo ranię sobie palce, ciepła krew delikatnie ścieka na ostre krawędzie, a szare światło zza okna dodaje jakimś cudem temu blasku i wszystko tworzy piękną, bolesną mozaikę.
tak to wszystko się zaczyna.
nie tak miało to wyglądać, ale jednak gdzieś z tyłu głowy kiełkuje poczucie satysfakcji i uśmiech staję się minimalnie szczery.
mrowienie w ciele zdaje się narastać; nie do końca umiem rozpoznać czy to ekscytacja, zmęczenie, czy jedno i drugie.
może tym razem.
może jednak.
może dostanę szansę.

środa, 16 maja 2018

welcome home.

byłam tu już kiedyś.
jest nieprzyjemnie duszno, a deszcz wcale nie daje orzeźwienia.
rozlane plamy wina wcale nie dodają kuchni uroku, papierosy wcale nie dają ukojenia, a ja wcale nie czuję się dobrze.
wstyd pali gorzej niż najbardziej stężony kwas, a blizny po nim szpecą praktycznie tak samo.
niech mi ktoś wytłumaczy, jak ja się tu znalazłam, proszę.

poniedziałek, 14 maja 2018

surface.

to już dzisiaj, to już za moment.
uderzenie mocniejsze niż cokolwiek wcześniej.
wielki wybuch teraźniejszości, na który nie jestem gotowa, ale którego mimo tego oczekuję w napięciu.
czuję, jak w każdym mięśniu zbiera się impuls.
to już teraz.

czwartek, 10 maja 2018

the worst things in life come free to us.

rozpłakałam się z bezsilności.
jak uroczo.

sobota, 5 maja 2018

we're such a mess together.

wdychanie porannego powietrza to coś ponadprzeciętnie przyjemnego.
nieznanie jutra również.
rozpływanie się ze szczęścia w tramwaju również.
nie mogłabym pragnąć niczego więcej.

archiwum.