wszystko wydaje się być okay.
a potem wracam do domu, padam twarzą na łóżko i nie czuję nic.
leżę, przeglądam pierdoły w necie, oglądam seriale, zamawiam indyjskie żarcie i nie czuję nic.
piszę z ludźmi, odbieram telefony i nie czuję nic.
sprawdzam, kiedy ostatnio byłeś na facebooku i nie czuję nic.
wstaję, palę papierosa, robię śniadanie, postanawiam w końcu zrobić coś dookoła siebie, a zamiast tego padam znowu spać i nie czuję nic.
próbuję wziąć prysznic, woda spływa po ramionach, łzy spływają po twarzy, a ja nadal kurwa nie czuję nic.
nie wiem, w którym momencie nie wyłapałam tego, że zaczynam coś czuć tak mocno, że wgryzło mi się to w serce, ulokowało się w tych wyrwach po poprzednich latach i zasklepiło się z nimi na tyle mocno, że usunięcie tego bez znieczulenia jest praktycznie niemożliwe, więc znieczulam się, ale działa tylko na moment, a potem boli znowu, a potem nie czuję nic.
czwartek, 24 maja 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
archiwum.
-
►
2017
(19)
- ► października (1)
-
►
2016
(14)
- ► października (1)
-
►
2015
(51)
- ► października (2)
-
►
2014
(79)
- ► października (8)
-
►
2013
(82)
- ► października (4)
-
►
2012
(40)
- ► października (4)
-
►
2011
(85)
- ► października (3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz