wtorek, 27 maja 2014

so leave me.

coś puściło dzisiaj, znowu pozwoliłam sobie za długo być silną i kurwa mać pękłam, właściwie to rozjebałam się na milion kawałków i znowu muszę się składać, a paranoja ledwo pozwala mi opuścić pokój, by wyjść na fajkę. nawet nie chcę narkotyków, nawet nie chcę leków uspokajających, nawet nie chcę niczyjej pomocy - pragnę już tylko delektować się narastającym we mnie lękiem. ta gorączka od początku wydawała mi się podejrzana, wiedziałam, że to nie przeziębienie. tak bardzo, bardzo się boję, boję się, że coś mi odjebie i po prostu wyjdę z domu na deszcz, siądę pod jakąś kamienicą i będę w spokoju trząść się z zimna i strachu, płakać z przerażenia i samotności. najbliższe mi osoby wykańczają mnie psychicznie, nie mam już sił uważać na każde swoje pierdolone słowo, frustracja zaczyna przelewać mi się przez palce, a ja nie chcę uciekać, bo wierzę, że wszystko ponaprawiam, że to ze mną jest wszystko nie tak, że to moja wina, że to ja wszystko niszczę, boże dobry muszę uciekać, bo zwariuję tutaj w pokoju.

edit.
ja wezmę szpadel, ty weź wybielacz.

sobota, 17 maja 2014

tell me more.

a jednak połamałam się, w zupełnie niespodziewanym miejscu. myśli uparcie drążą kolejne niepotrzebne korytarze w mózgu, nie umiem ich powstrzymać. co gorsza, podjęłam decyzję, której nie do końca jestem pewna. wiem, że wybrałam mniejsze zło, o tyle dobrze. mogłam uwikłać się w sieć kłamstw, a chcę powiedzieć prawdę i prosić o zrozumienie. zdania nie zmienię. nie wiem czy to jakaś podświadoma manipulacja mająca na celu pozbycie się wyrzutów sumienia czy zwykła, głupia zachcianka, której nie umiem się oprzeć, bo jeżeli nie ulegnę, to ona będzie we mnie rosnąć i nagle wybuchnie w bardzo silny sposób i mogę nad tym nie zapanować. zdecydowanie wolę dokonać małego wybuchu kontrolowanego, który wypali ją w zarodku. to już ponad pół roku, przecież mogę się złamać na chwilkę, prawda?

piątek, 16 maja 2014

in the silence i believe.

kusi mnie, żeby wrócić do tej kontroli sprzed lat. nie jestem pewna, czy dam radę, ale spróbować warto. może znowu wpierdolę się w jakąś historię bez wyjścia, może znowu zapomnę o tym, co ważne, ale wrócę do tego, na czym budowałam swoją wyższość. od teraz, zaraz, wybuch kontrolowany i nie powiem nikomu ani słowa; jak zwykle udam, że nic się nie dzieje, spokojnie wyczekując reakcji, która może nadejść za tydzień albo za pół roku. to będzie miły czas dewastacji, która paradoksalnie zbuduje lepszy, stabilniejszy świat wokół mnie.

wtorek, 13 maja 2014

stay low.

najwyraźniej ułożenie sobie życia i nie rozpierdalanie go na każdym kroku jest dość proste. przynajmniej na tyle, bym robiła to z drwiącym uśmiechem na ustach i pogardą w sercu dla reszty świata.

coś się we mnie rwie na nierówne, postrzępione paski, które opadając układają się w przedziwne kształty. próbuję je rozpoznać, zdefiniować, ale jedyne co mogę stwierdzić to fakt, że w nieokreślony sposób przerażają mnie one i fascynują. ciekawi mnie, co z nich wyniknie, bo wietrzę mały przewrót, a może nawet i rewolucję.

środa, 7 maja 2014

you should know what you're falling for.

dolcze wróciła, tak nagle, że sama się zdziwiłam.
każdy ruch będzie pod kontrolą, cieszy mnie to.

archiwum.