zakochujemy się od dotknięcia ręki.
zakochałam się, gdy na spacerze wziąłeś mnie za rękę, a gdy potem, rozmawiając ze mną na kanapie złapałeś mój nadgarstek.
jestem zakochana. jak nastolatka. prawie rok.
serio, co tu się odkurwia?
może po prostu znaleźliśmy miłość tam, gdzie akurat byliśmy?
czwartek, 25 grudnia 2014
środa, 24 grudnia 2014
can i kiss your dopamine.
cisza uderza czasami tak mocno, że tracę oddech, a nawet przytomność.
nieświadomość, która potem następuje jest w gruncie rzeczy przyjemna: wypełniają ją kolorowe i wirujące obrazy nadchodzącej przyszłości.
urywki filmów uwalniających nadzieję, generujących spokój.
spokój rodzi ciszę, cisza uderza czasami tak mocno, że tracę oddech.
nieświadomość, która potem następuje jest w gruncie rzeczy przyjemna: wypełniają ją kolorowe i wirujące obrazy nadchodzącej przyszłości.
urywki filmów uwalniających nadzieję, generujących spokój.
spokój rodzi ciszę, cisza uderza czasami tak mocno, że tracę oddech.
wtorek, 9 grudnia 2014
scratches on the infinity.
utkwiłam w dziwnym stanie.
zmęczenie przestało być przejściowym stanem, a zaczęło być cechą mojego charakteru.
mam ochotę skatować się dzisiaj do końca; mam ochotę skatować się w tym tygodniu do końca; mam ochotę skatować się w tym miesiącu do końca; mam ochotę skatować się w tym roku do końca. rzeczywistość schowana za kratami zdaje się być zbyt niedostępna, by zdrowo ocenić ją w jakikolwiek sposób, a ja czuję się chora i uwięziona w popierdolonym labiryncie własnych niespełnionych ambicji i oczekiwań.
więcej, jeszcze więcej kawy, mniej snu i troszkę zniszczenia. tak ma to wyglądać, dajcie mi tylko tydzień albo dwa.
zmęczenie przestało być przejściowym stanem, a zaczęło być cechą mojego charakteru.
mam ochotę skatować się dzisiaj do końca; mam ochotę skatować się w tym tygodniu do końca; mam ochotę skatować się w tym miesiącu do końca; mam ochotę skatować się w tym roku do końca. rzeczywistość schowana za kratami zdaje się być zbyt niedostępna, by zdrowo ocenić ją w jakikolwiek sposób, a ja czuję się chora i uwięziona w popierdolonym labiryncie własnych niespełnionych ambicji i oczekiwań.
więcej, jeszcze więcej kawy, mniej snu i troszkę zniszczenia. tak ma to wyglądać, dajcie mi tylko tydzień albo dwa.
wtorek, 2 grudnia 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)
archiwum.
-
►
2017
(19)
- ► października (1)
-
►
2016
(14)
- ► października (1)
-
►
2015
(51)
- ► października (2)
-
►
2013
(82)
- ► października (4)
-
►
2012
(40)
- ► października (4)
-
►
2011
(85)
- ► października (3)