niedziela, 28 września 2014

forget magic.

zapomniałam już dawno o tym, że coś we mnie siedzi.
spało spokojnie, nie musiałam się tym przejmować, ale teraz obudziło się, domaga się świeżego posiłku, przebiegle mną manipuluje, a ja nie mam już kurwa nikogo.
straciłam wszystko i mam wszystko, cóż za ponury paradoks.

wtorek, 9 września 2014

it's a new dawn, it's a new day, it's a new life.

częściowo się stąd wyniosłam, za co gorąco i oficjalnie przepraszam osobę, która regularnie się zaczytuje w moje wpisy, by zanalizować potem każde słowo zadając miliony pytań, na które odpowiedzi nie znam.
zostanę tutaj, to jest główny nurt, pierwotna forma, której nie mam zamiaru zmieniać. wyprowadziłam tylko małą odnogę, uskok za płytki rów, gdzie będę mogła bezpiecznie wyrzucać z siebie każdą myśl, nie bacząc na to czy jest chora i przerażająca, czy po prostu zbyt intymna, by o niej pisać. to będzie coś w rodzaju selekcji: notki ostemplowane pieczątką 'potencjale ryzyko niezrozumienia i wywołania konfliktu' będą umieszczane tam, a reszta po staremu tutaj, jak to się dzieje od ponad pięciu lat. jeżeli ktoś byłby zainteresowany tamtym blogiem to może dać znać w komentarzu, podam adres i dodam do listy czytelników. jest spora szansa, że żadni czytelnicy nie istnieją albo mają wyjebane, ale no błagam, dajcie mi pożyć w błogim przekonaniu, że chociaż parę z tych stu odwiedzin dziennie, to osoby, które są tu celowo, bo lubią poczytać co ja też tam znowu na klawiaturę wyrzygałam. swoją drogą chyba pierwszy raz piszę notkę do szerszej publiczności, a nie dla własnej ulgi i satysfakcji.

tak poza tym, to wbrew pozorom czuję się bardzo dobrze i nawet wiem co robić dalej ze swoim życiem.

archiwum.