poniedziałek, 28 lutego 2011

see me through.

to takie rzeczy jak muzyka, filmy czy przygaszone światło wieczorem.

napełniają cię niepokojem.
nie wiesz, co robić, czujesz się co najmniej dziwnie.

-co ja narobiłem?
 co ja zrobiłem?
-doszedłeś na pierdolony skraj świata.

czwartek, 17 lutego 2011

are the wonders of my world.

kontrola jest obsesją.
powinnam coś z tym zrobić, ale czuję bez tego pieprzoną pustkę, jakbym odkrawała kawałki siebie, na raty.

potrzebuję małego świata, kilkudziesięciu metrów kwadratowych na własność, na tworzenie, myślenie i rzyganie.
w zasadzie to potrzebuję siebie.
najtrudniejsze i najgorsze gówno, w jakim ludzka psychika może się znaleźć.

[link]

wtorek, 15 lutego 2011

did i see you down.

szukam utraconej kontroli, zgubionych zmysłów, klęczących, na pozostającej w tyle drodze, instynktów.
to takie chore.
czuję się chora.
myślę i czuję lekkość umierania.
potem robi się strasznie ciężko.
głos staje się ciężki, ręce, łzy, powietrze, telefon.

pozwólcie mi przez chwilę żyć życiem kogokolwiek innego, potrzebuję ochłonąć.

środa, 9 lutego 2011

good day to be alive.

zwalam to na pogodę i muzykę.
to, że idę ulicą, uśmiecham się do ludzi, a oni odpowiadają tym samym.

kiedyś powiedziałeś, że robię coś, żeby inni byli szczęśliwi, a sama tkwię w gównie.
zmieniłam się, louise też się zmieniła.
jesteśmy spokojne, opanowane, szczęśliwsze.
jest więcej samoakceptacji, odzyskałam kontrolę i jest okej.
czasami panikuję, cholernie się czegoś boję, ale jest to coraz rzadsze.
chyba nie umiem już pisać tak, jak kiedyś, liryczność w mojej głowie jest cechą sprzężoną z depresyjnymi myślami.

czuję w powietrzu wiosnę, czas na dobre zmiany.

wtorek, 8 lutego 2011

konsorcjum.

przypominasz mi, jak się śmiać, gdy praktycznie zapominam, jak to się robi.
jest jakoś łatwiej, chyba nawet czuję rodzaj ulgi.

znowu dostrzegam magię drzew na tle idealnie błękitnego nieba, znowu kupię kilka rolek filmów i wypstrykam je w ciągu dwóch godzin.
znowu się śmieję i będę się śmiać, i kochać, i robić zdjęcia, i biegać ze szczęścia, i wdychać dym z cudzych papierosów, i wklepywać wieczorami w skórę pachnący balsam.
znowu wstanę rano, spojrzę przez okno, zobaczę różowo-pomarańczowe chmury i, ćwicząc, będę oglądać, jak wychodzi zza nich słońce.
znowu będzie pięknie, tak, jak było kiedyś i tak, jak będzie zawsze.

tylko uśmiechaj się tak zawsze.

czwartek, 3 lutego 2011

accidentally in love.

nie wiem, co się dzieje, dni się zlewają, żyję obsesją.

louise się śmieje, przytula mnie i obie czujemy się szczęśliwe.
absurdalnie jestem pełna energii, chcę tak żyć zawsze, zawsze, zawsze!

dlaczego mówisz, że tobie z tym źle?
powinieneś widzieć moje szczęście i nim żyć.

a może ja czegoś nie widzę?

[link]

archiwum.