wtorek, 19 grudnia 2017

no title pt. LXL

- nie rozumiem po co się starasz, ze mną się nie wygrywa.
- żebym starał, musiałabyś najpierw zacząć być wyzwaniem.

och, w punkt.
przyjemne są wojny, w których obie strony mają równe szanse.

środa, 13 grudnia 2017

no title pt. LXXXIX

za dużo tego wszystkiego.
obudziłam się szczęśliwa, pierwszy raz od dawna.
uśmiechałam się pół dnia.

nie rozumiem na jakiej zasadzie to działa, nie rozumiem tego, co się ostatnio dzieje się dookoła mnie, ale
przyjemnie jest się w tym topić, łapiąc od czasu do czasu oddech.
przyjemnie jest myśleć, że jeszcze w tym momencie nie będzie z tego żadnych problemów.
przyjemnie jest nie wiedzieć.

przynajmniej teraz.
póki jeszcze się duszę, póki jeszcze chcę łapać urwany oddech, kiedy czuję rękę na gardle.
chyba tylko tego pragnęłam na ten moment.

niedziela, 10 grudnia 2017

have you seen the light.

co. do. chuja.

chyba tu wrócę na trochę częściej, bo muszę gdzieś wypluwać to bagno z mojej głowy.

czwartek, 30 listopada 2017

i see your ghost at night.

znowu to samo.
ale tym razem plan jest inny.
tym razem, to wyjdzie inaczej.
po mojemu.
jestem tego pewna.
to jest intryga, która przerośnie wszystkie dotychczasowe: w kolaboracji
ze światem, przy wykorzystaniu wszystkiego, co ma on do zaoferowania.

louise byłaby ze mnie dumna.

poniedziałek, 23 października 2017

early in the morning when i think about you.

nie jestem w stanie zrozumieć, na jakiej zasadzie mój mózg podejmuje te wszystkie chujowe decyzje.

dlaczego odruchowo ignoruję wszystkie złe przeczucia.
dlaczego zgadzam się na wszystkie rzeczy, na które obiecywałam sobie nie pozwalać.
dlaczego skończyły mi się rzeczy, w które mogę uciekać.
dlaczego obrzydzają mnie narkotyki.
dlaczego przegrywam z samą sobą, mimo że walczę dopóki nie padam z wycieńczenia.
dlaczego jestem od trzydziestu jeden godzin na nogach i
dlaczego trzeźwa i
dlaczego nie chcę iść spać ze świadomością, że jak wstanę, to wszystko uderzy mnie swoją realnością.
dlaczego im bardziej się staram, tym więcej problemów się pojawia.
dlaczego brakuje mi czasów, gdy mieszkałam sama i ćpałam na umór.
dlaczego nie umiem pójść w żadną konkretną stronę, tylko od trzech lat miotam się na rozdrożu.
dlaczego połowę szklanki z colą zajmuje whisky, której tak wybitnie nie lubię.
dlaczego znowu nie mam do kogo napisać.
dlaczego znowu odcięłam się od przyjaciół.
dlaczego od pół roku nie zrobiłam sobie paznokci.

dlaczego nie robię nic, mimo że wiem, że jeżeli nie zrobię nic, to moje życie za rok będzie takie samo?




jeszcze będę błyszczeć.

środa, 26 lipca 2017

no title pt. LXXXVIII

na blask jeszcze przyjdzie czas.
lśnić będę później.

na razie muszę pokornie pochylić głowę i przyjąć wszystko, co wynikło z mojej kompletnej nieodpowiedzialności.
na razie muszę wstać i umyć twarz przed lustrem.
na razie muszę spojrzeć sobie samej w oczy i zacząć w końcu głęboko oddychać.

chciałam napisać, że muszę przypomnieć sobie, że kiedyś potrafiłam, ale to byłoby kłamstwo.
nie potrafiłam nigdy i to jest ten czas, kiedy muszę się nauczyć.
tak bardzo chcę się nauczyć.

wtorek, 13 czerwca 2017

no title pt. LXXXVII

jest noc, więc znowu staram się zebrać jakoś do kupy, bo znowu odpuściłam.
znowu coś boli i nie umiem określić co.
plecy, ścięgna, głowa, oddech.
chyba.


wolałam chyba
ćpać i nie widzieć
pić i nie musieć
spać i nie pamiętać
uciekać i nie wiedzieć


wybrałam inaczej.
z jakiegoś cholernego powodu, którego nie rozumiem, wybrałam się w drugą stronę.
może to ten dzień po prostu.
ten, kiedy czuję trochę więcej sił, mimo przeziębienia i noża na gardle.
wolałabym nie być przeziębiona.

do noża da się przyzwyczaić.
o nożu da się zapomnieć.
nóż przypomina mi, że muszę.
że inaczej się nie da.

piątek, 19 maja 2017

no title pt. LXXXVI

jeżeli to wyjdzie, to mam nieziemskiego farta i wygrywam nowe życie.

czwartek, 27 kwietnia 2017

it's done.

kurwa, co dalej.

piątek, 14 kwietnia 2017

now.

nagle wszystko zapadło się w sobie z trzaskiem.
ciągła chęć na więcej nie wytrzymała naporu zmęczenia i nastąpił wybuch, który o dziwo nie zniszczył niczego, wręcz przeciwnie. z niczego zrobił coś.
czas przyznać się przed samą sobą do błędów.
to wcale nie jest niefortunny ciąg zdarzeń.
to jestem ja.
nie będzie inaczej.
znowu uciekam, kurwa.

środa, 5 kwietnia 2017

gardło zasycha, jak po narkotykach.

dotykam się. ramiona, uda, łydki.
mój własny dotyk jest mi obcy.
nadal nie ćpam, a jest dziwnie. zaciskam pięści, zagryzam wargi, a wspomnienia i tak mnie uderzają.
zamykam oczy, czuję swój spokojny, lecz płytki oddech i niespokojne serce.
to wszystko mogłoby być żartem albo kłamstwem, a jest prawdą.
ostatnio za dużo prawdy mam w swoim życiu, przeraża mnie to.
może uda mi się w końcu wypełnić płuca powietrzem do końca.
powietrzem, a nie papierosowym dymem.

co do chuja.

poniedziałek, 20 marca 2017

it's the ultimate feeling.

przestałam uciekać.
w końcu przestałam uciekać.
nie do końca dowierzam samej sobie: więc jednak potrafię.
jednak mogę się nie bać.
jednak w końcu stanęłam twarzą twarz z burdelem, jaki zafundowałam sobie przez ostatnie pięć lat.
pierdolone pięć lat.

przekraczałam granicę wiele razy, doskonale już wiem, gdzie leży, odzyskałam kontrolę.
niesamowite uczucie, zwłaszcza, że zrobiłam to wszystko przypadkiem.
nieźle.


cześć, jestem dolcze.
cześć, louise, miło znów Cię widzieć. 
chcesz znowu współpracować?
jest parę spraw, w których potrzebuję Twojej pomocy.

sobota, 4 marca 2017

a w żyłach wciąż pulsuje krew.

mam coś, o czym zawsze marzyłam.
coś, co chyba zostanie. jak dobrze.
przyszła wiosna, łatwiej walczyć z depresją.

wtorek, 21 lutego 2017

i know i wouldn't run.

w końcu zrobiłam coś dobrze.
może nawet dorosłam do tego, żeby kupić sobie kwiatka doniczkowego.

środa, 15 lutego 2017

oxygen.

kurwa mać, miałam nie płakać w tym roku.
miałam, kurwa nie płakać.

historia zatoczyła koło.

niedziela, 29 stycznia 2017

one two three four five six seven.

kurwa, to wszystko staje się prawdzie.
nie chcę w to wierzyć, ale to prawda.
świetnie.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

fourth year.

czas zmierzyć się z przeszłością.
może tym razem nie sparaliżuje mnie strach i nawet się uśmiechnę.
kurwa mać, tak strasznie się boję.

czwartek, 12 stycznia 2017

seventh.

coś się ruszyło chyba.
postanowiłam coś.
daję sobie czas do końca roku.
potem uciekam i udaję, że problem wcale nie leży we mnie.

środa, 4 stycznia 2017

i keep dancing on my own.

nic nie działa, a ja leżę na łóżku z laptopem.
w sumie to jest spoko i nawet ogarniam co się dzieje, tylko średnio w to ingeruję.
dwa tysiące siedemnasty roku, jak już zacząłeś z pierdolnięciem, to niech tak zostanie.

archiwum.