sobota, 15 października 2022

there's gotta be more.

zawsze miało być więcej.
czegokolwiek, wszystkiego i niczego, byleby więcej. kiedy jest przesyt to trochę się umiera, ale przynajmniej w pełni. sufit przestaje być tak interesujący jak dotychczas, chłodna tekstura ściany zdaje się nie mówić już o niczym.
wszystko milczy, ja milczę i chicho liczę, że 
będzie więcej. 

poniedziałek, 5 września 2022

all the poets come to live.

wzięłam urlop.
trochę, bo potrzebowałam, a trochę, bo prawo pracy twierdzi, że powinnam mieć dwa tygodnie przerwy od pracy, żeby do końca nie ocipieć.
prawo pracy, ma trochę rację, ale nie o tym dzisiaj.
potrzebuję trochę tego resetu, bo za dużo wymagam od siebie ostatnio.
nie pamiętam, kiedy ostatnio przesiedziałam na kanapie dłużej niż pół godziny bez poczucia winy, że nic nie robię.
teraz siedzę tak od tygodnia. na kanapie, na ławce w parku, w wannie.
słucham muzyki, trochę piszę, trochę piję drinków, planuję trochę miłych rzeczy.
prowadzenie auta powoli znowu sprawia mi radość, to też miłe.

w ogóle sporo tych miłych rzeczy.

piątek, 26 sierpnia 2022

sun is no more.

wiecie jaka jest zabawna sprawa z bólem i złamaniami?
że gdy wystarczająco szybko i nagle zaboli to organizm reaguje ciut inaczej. organizm wyrzuca adrenalinę, adrenalina motywuje nas do działania i tylko gdy jej chmura opadnie zaczyna być wszystko czuć i widać.

tylko co, jeżeli nie opada nigdy? co, jeżeli przez pięć lat nigdy nie opadła i opada dopiero teraz?
co jeżeli pod nią są same brzydkie złamania, rozdarcia i rozprucia?
co jeżeli potem nie ma już nic, jest pustka i nic nie jest wystarczająco dobre, mocne, wystarczająco intensywne?

co jeżeli cały problem, nie jest związany z przedopaminowaniem tylko jednak z przeadrenalinowaniem?
możliwe, że patrzyliśmy na to źle, możliwe, że nadal tak patrzymy, ale czuję, że to może być to, co będzie dyktować rytm mojego życia przez kolejne miesiące. przynajmniej na teraz.
w pracy.
w związku.
w samotnym życiu.

strzał, oddech, cisza.
prawie identycznie jak narkotyki.
prawie jakbym zataczała koło, tylko tym razem ciut bardziej akceptowalne społecznie.

potrzebowałam tych emocji, żeby znów pisać.
tak cholernie, cholernie potrzebowałam pisania.
klawiatura rzadko pęka po naciskiem słów; nie to co ludzie.

czwartek, 25 sierpnia 2022

set the controls for the heart of the sun.

coś się dziś złamało, ale tak doszczętnie. od a do z.
to nie jest złamanie, które można wsadzić w gips.
to złamanie, które zrasta się długo i powoli. dłużej niż ja po czymkolwiek.
pogrzebałam stare drogi i sposoby, zapominając o tym, że najpierw potrzebuję stworzyć nowe.

cóż, będziemy improwizować. nie pierwszy, nie ostatni raz.
dopóki nie mylę improwizacji ze spontanicznością to wszystko wydaje się być pod kontrolą.

słowa płyną same z siebie, ciemność przyjemnie otula.

wydaje mi się, że widziałam ją kątem oka. była cieniem, jeszcze słabszym niż zwykle.
może to źle, że się z nią rozstałam? może to właśnie jej potrzebowałam? może powinnam się z nią przeprosić i przestać udawać, że jest okay, kiedy nie jest? może powinnam wrócić z płaczem, córka marnotrawna, błagając o wybaczenie, modląc się o siłę? może właśnie tego mi brakuje w życiu - pseudourojonego bożka, będącego wybrykiem moich strachów i lęków przed tym, co dobre.

aaaaaaaaaaaaaaaaaaa.
a.

czas iść na spacer.

niedziela, 21 sierpnia 2022

no title pt. CI

wszystko idzie jakoś powoli.
to chyba mój pierwszy weekend od dawna, gdzie autentycznie odpoczywam.

niebo jest dziś mlekiem. białe, zachmurzone, zapłakane, kisi się we włansym niezdecydowaniu.

może to jest właśnie ten moment, żeby zacząć odzyskiwać kreatywność. trochę mi obrzydło to słowo ostatnimi czasy, ale to chyba właśnie dlatego, że podstawy czegokolwiek były kompletnie zaburzone.
kiedyś żywiłam się emocjami, teraz żywię się spokojem. On twierdzi, że to apatia. ja sama nie wiem. lubię spokój, lubię ład i porządek. lubię podnosić paprochy z ziemi, kiedy tylko je zauważę. lubię umyć kubek od razu po wypiciu kawy. lubię schemat bodziec - reakcja. wiele rzeczy ostatnio lubię, to coś nowego, przyjemnego.

nie jestem pewna, czy przestaję przeskakiwać między planszami czy po prostu uspokajam się przed nagłym skokiem na kolejną.

ale tu jest dobrze, chcę tu zostać. naprawdę chcę tu zostać.

sobota, 20 sierpnia 2022

no title pt. C

pisanie odeszło na dalszy plan, ale może właśnie dziś jest ten dzień.
to zabawne, być świadkiem zmian społecznych, które aktualnie zachodzą. zmieniliśmy się w uzależnione od dopaminy wraki. kiedyś to ja byłam wrakiem; teraz wszyscy nimi jesteśmy. 

szlag, słowa mi uciekają spod palców, jest naprawdę ciężko.
mam okno z widokiem na niebo, jest małe, a jak leżę na łóżku, to tylko tyle widać - niebo. to uspokaja.

wszystko jest tak bardzo poukładane. trochę tak, jak wtedy, gdy chciałam Canary Wharf. trochę.
rzuciłam palenie. nie wiem jakim cudem.
prawie wszystko jest dobrze. prawie wszystko podważam. znowu.
nie ufam sobie, mam tyle rzeczy, które trzymają mnie przy ziemi, że przestaję wierzyć w którekolwiek z nich. są ładne i błyszczące, ale nie wiem czy są prawdziwe. są zbyt bliskie temu, czego pragnęłam, by w nie wierzyć.

niebo jest dziś stalowo-szare. tłumi upał, który wpadał oknem przez ostatnie parę dni.

może wrócę tu na dłużej?
potrzebuję tego miejsca, czegoś, to będzie utrzymywać mnie przy zdrowych zmysłach, kiedy wszystko dookoła sugeruje, że wariuje.

potrzebuję, kurwa, czegokolwiek.

sobota, 16 lipca 2022

it's a place.

nie rozumiem, nie chcę rozumieć.
to już prawie pięć lat, o pięć za dużo. 
mogłam zostać tam, gdzie byłam. 
mogłam robić to, co chciałam. 
nie wiem czemu wybrałam inaczej. 
nie wiem czemu wybierając spokój, kończę w hałasie.
chcę ciszy, po prostu ciszy. 

piątek, 11 lutego 2022

no title pt. LXLIX

nie jestem do końca pewna co dalej. 
nie jestem do końca pewna co. 
pomiędzy tym co ważne dla mnie, a co możliwe, że powinno być dla mnie ważne jest gruby mur.
nie wiem czy chcę się przebijać przez niego.

archiwum.