piątek, 1 lutego 2013

tracę ciepło.

chyba mam czas, gdy myśli się wyjątkowo zgrabnie układają, bo nie umiem przestać pisać.
dobrze.

za oknem już kompletnie jasno; zaczął się nowy dzień, a ja tak bardzo potrzebuję wczoraj.
prawie tak samo bardzo potrzebuję kawy / snu / ćpania / miłości / świętego spokoju / doby, która ma trzydzieści godzin. pozwoliłam sobie na kawę, chociaż po ostatnim przedawkowaniu kofeiny [sic!] powinnam mieć jakikolwiek większy uraz, ale najwyraźniej moja głowa przyzwyczaiła się do nadużywania różnych substancji i schemat działa na zasadzie 'jeżeli nie stracisz po tym znowu oddechu to spoko, wpierdalaj ile wlezie'.
też dobrze.

nie ma to jak spędzić noc na analizowaniu życia, gdy jedyne wnioski jakie mogę wyciągnąć to 'do tej pory wszystko robiłaś źle, zacznij może od początku, na przykład od tego, że przewietrzysz mieszkanie'.
też dobrze.

dlatego też mam teraz w pokoju zimno jak w psiarni, bo co za pojeb wietrzy godzinę mieszkanie, kiedy na dworze temperatury dobitnie oświadczają, że mimo roztopów nadal jest zima? trochę to zajmie teraz, zanim się znowu nagrzeje.
też dobrze.

w zasadzie to nie jestem pewna, co powinnam teraz robić, bo na naukę kompletnie nie mam humoru, choć jeżeli nie ruszę dupy to naprawdę obleję semestr. chociaż w sumie pewnie i tak już oblałam, cokolwiek. studia przestały mnie chyba obchodzić.
też dobrze.

w zasadzie to nic nie jest dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

archiwum.