sobota, 7 września 2013

that tethered mind free from the lies.

przeżyłam sześć niecodziennych dni, bardzo intensywnych, przepełnionych emocjami, podczas których zasypiałam lekko się uśmiechając.
wydaje mi się, że to początkowe stadium mojego wymarzonego życia, bo przecież ono toczy się już teraz, to nie jest coś, co przychodzi nagle i zmienia wszystko. to proces, który wymaga regularnego doglądania i pracy, ale to akurat lubię.
wydaje mi się, że zeszłoroczne wydarzenia wpłynęły w dość zabawny sposób na moje interakcje ze światem. jako, że żyłam praktycznie w degeneracji, to nagle każda najmniejsza zrealizowana rzecz daje mi satysfakcję, poczucie dumy i radość. to są nawet takie pierdoły, jak wstanie przez dziewiątą rano czy umycie naczyń; po ogarnięciu jakieś ważniejszej sprawy chodzę uśmiechnięta przez cały tydzień.

coś mi skrobie w sercu, niby wiem co, ale to tłumię. na razie wolę czekać, to czekanie też jest przyjemne, chyba lepiej jest mi czekać niż usłyszeć prawdę.


lubię Cię. 
nie za to, jak tańczysz 
z moimi aniołami, lecz
lubię Cię za to, 
jak dźwięk Twojego głosu 
ucisza moje demony.

edit.:
kiedy Ciebie nie ma,
niewiele istnieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

archiwum.