środa, 11 września 2013

don't you worry about where i'm going.

granice znowu się zacierają. obserwuję to z lękiem, to nie wróży nic dobrego.
robi się ciemno, a ja po omacku szukam jakichś punktów odniesienia, które będą wskazówką naprowadzającą na prawidłowy tok myślenia. niemalże fizycznie czuję, jak coś się kotłuje we mnie próbując z wielkim hukiem wydostać się na światło dzienne. na razie przyjęłam taktykę delikatnego głaskania tego czegoś i cichego szeptania spokojnym głosem kojących słów. ten sposób oczywiście działa i to całkiem nieźle, aczkolwiek mam ogromne wątpliwości co do jego skuteczności na dłuższą metę. musi mi jednak wystarczyć do czasu, gdy wymyślę coś lepszego, przynajmniej do października, gdy będę miała chwilę czasu, by przeanalizować dogłębniej całą sytuację, na razie nie mam do tego głowy.

na dniach będę musiała podjąć dość ważną decyzję i kompletnie nie wiem co robić. to znaczy wiem, co powinnam wybrać, ale potem w grę wkraczają uczucia i nagle jestem rozdarta wewnętrznie, jakbym była co najmniej bohaterką romantyczną. fakt, że jestem zakochana zaczął mi dzisiaj przeszkadzać, bo sprawił, że nie jestem w stanie wykonać żadnego sensownego ruchu. względnie logicznym rozwiązaniem wydaje się być przeprowadzenie paru szczerych rozmów, których od pewnego czasu konsekwentnie unikam. wiem, że dowiem się w nich prawdy, a ja tej prawdy strasznie się boję. mam ochotę uciec od tego wszystkiego, zaszyć się gdzieś w lesie i wrócić, gdy ktoś podejmie decyzję za mnie.
jestem teraz dzieckiem, które zgubiło się w swojej wewnętrznej podróży i zamiast iść do przodu, siedzi na kamieniu przy ścieżce i czeka, aż ktoś je znajdzie. w zasadzie to podświadomie czekam na jedną konkretną osobę. cały dzień wytężam wzrok starając się dostrzec jej sylwetkę gdzieś na horyzoncie, by nocą snuć w głowie barwne scenariusze o tym, co się wydarzy, gdy już po mnie przyjdzie. tak sobie cicho czekam, paląc papierosy i zapisując swoje myśli, by z czasem nie zapomnieć o tym, co mnie tworzy. a tam, w tej wewnętrznej podróży tworzą mnie w większości słowa, zlepki słów, zdania i ich równoważniki, raz uporządkowane, raz chaotyczne. tam kreuję rzeczywistość słowem z pasją, którą czasami nawet samą siebie zaskakuję. ot, dziecko zdziwione własnymi możliwościami, nieświadome tego, że większości z nich jeszcze nie odkryło.

pomimo tego całego zagubienia nadal czuję się dobrze.
głównie przez to, że wierzę, że po mnie przyjdziesz.
bo przyjdziesz, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

archiwum.