piątek, 5 czerwca 2015

there are many ways.

za bardzo boli, za bardzo kurwa boli. nie umiem uciec tak, jak kiedyś to robiłam.
kurwa mać, boli.
zaciągam dym do płuc, powoli mielę go w sobie i nie bardzo wiem co dalej, więc wypuszczam go na wolność. pobiegłam bym przez noc do Ciebie, ale chyba nie mam po co. dotykam swojej szyi w miejscu, gdzie zwykle ją wąchałeś, czuję jak drżą mi palce i łamie się serce. nie umiem dalej nic postanowić, więc wegetuję. zlewam maksymalnie wszystko, co mogę, moje życie ograniczyłam do snu i pracy. nie potrzebuję niczego więcej. cokolwiek więcej powodowałoby myśli, myśli powodowałyby ból, marzę o tym, by biec do Ciebie.
kurwa mać, boli.
skończyły mi się fajki, nie umiem się pozbierać. zadzwoń i błagaj, bym wróciła, proszę, wiem, że tego chcesz i to dopierdala mi chyba najbardziej. świadomość, że pragniesz mnie tak samo mocno, jak ja Ciebie. świadomość, że mimo to jesteś na tyle rozsądny i sztywny, że nie przyjechałbyś tu teraz nawet, gdybym płakała i świadomość, że ja pobiegłabym przez całe miasto tylko po to, by sprawdzić czy oddychasz spokojnie i nie potrzebujesz mojej dłoni na swoim sercu.
kurwa mać, jak to cholernie boli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

archiwum.