poniedziałek, 29 lipca 2013

no title pt. LV

no dobra, wmawiam sobie, że tego nie czuję. wmawiam sobie to całkiem skutecznie i nieszkodliwie. po prostu tak jest prościej, bo wmawianie niczego nie niszczy, natomiast prawda mogłaby rozwalić wiele. po prostu są wartości wyższe od pewnych uczuć, a akceptacja tego faktu pozwoliła mi osiągnąć niesamowitą wewnętrzną równowagę. udało mi się również wejść na pewien zasadniczy poziom samoświadomości; poziom pozwalający mi na przejęcie kontroli nad większością głębszych uczuć i emocji. w zasadzie to od dłuższego czasu nie pozwoliłam sobie przywiązać się do nowo poznanej osoby, znowu tworzę pewną ustaloną kreację siebie dla otoczenia. i dobrze, to pozwala mi przypomnieć sobie moją postawę sprzed paru lat, z której byłam tak bardzo dumna. ja pierdolę, ale te narkotyki mnie rozwaliły. zapomniałam, kurwa, o moich wartościach, zapomniałam jak to jest być cholernie, przecholernie, kurewsko silną osobowością, jak to jest manipulować światem tak, by robił to, co chcę, a teraz sobie przypomniałam, coś pięknego! okay, wiem, że nie powinnam tego wykorzystywać na przyjaciołach, ale to znowu zaczęło być odruchowe i pozwala mi układać moje życie w ten perfekcyjny schemat realizowanych celów i dokonanych osiągnięć. ostatnio czułam się tak nieziemsko silna, gdy miałam trzynaście lat i obracałam swoim światem tak, jak mi się żywnie podobało. wróciło poczucie wygórowanej wyjątkowości, a uporanie się z tym całym burdelem, jaki zrobiłam w przeciągu ostatniego roku dało mi przekonanie o wyższości mojego bytu nad resztą świata. moja siła jest czysta, charyzma wzbija się na wyżyny swoich możliwości, nie zaczynam układać życia na nowo, lecz wracam do systemu, który niegdyś działał idealnie, a teraz będzie jeszcze dodatkowo udoskonalony o nowe doświadczenie.

a w tym całym zamieszaniu najcudowniejsze jest to, że to już nie są plany. to dzieje się naprawdę, to dzieje się teraz dając euforię, jakiej w życiu nie spodziewałabym się odczuwać ani w tym roku, ani przez co najmniej pięć następnych. najwyraźniej nie przeorałam metkatynonem moich receptorów dopaminowych tak ostro, jak zakładałam, bo nadal potrafią zafundować mi całkiem niezłe przeżycia na trzeźwo.

perfekcjonizm, narcyzm i kompletna kontrola każdego aspektu swojego życia - dolcze wróciła.

louise: w tym szaleństwie znowu doprowadzisz się na skraj przepaści, przecież wiesz, głupia.
dolcze: nie tym razem, dorosłam, to było siedem lat temu.
louise: naiwna dziewczynko, ja jestem Twoją siłą.
dolcze: wiem. liczę na Ciebie.

louise uśmiecha się w sposób, który dobrze znam. znowu mamy wspólny cel, odnalazłyśmy się. albo przypomniałyśmy, a najbardziej prawdopodobne jest to, że ja przypomniałam sobie o niej, za co ją kocham, żywię i dlaczego jeszcze nie przepędziłam jej na cztery wiatry.

no, to jesteśmy dwie w tej grze ze światem i jak na razie świetnie się bawimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

archiwum.