obudziłam się w nocy, szukając Twojej ręki.
uchyliłam oczy, szukając Twojego nosa wystającego spod kołdry.
wyciągnęłam powietrze, szukając Twojego zapachu.
nic z tego nie zostało znalezione.
odszukałam natomiast myśl, tylko jedną, ale pełną, wyrazistą i jasną. jej kontury rozmyły się za oknem, stopiły się ze wstającym dniem. brzask i myśl połączyły na moment swoje jakże kompletnie odmienne moce i natury, by podejść do łóżka i delikatnie głaszcząc mnie po głowie, przypomnieć, że to tak naprawdę trwa tylko chwilę. chwilę spałam, chwilę zajmie zrobienie pisanek, chwilę zajmie śniadanie wielkanocne i obiad w poniedziałek. to wszystko zajmuje parę chwil, cienkich jak paragony, zadrukowanych blednącym tuszem. zapomnimy o tych chwilach, niektóre wsadzimy do lodówki, by tusz za szybko nie wyblakł, a potem, wrócę do domu, nareszcie po tych paru chwilach, znowu będę w domu, gdzie przecież mieszkamy w trójkę.
ja.
Ty.
wieczność.
wieczność porzuciła dla nas swą najczystszą formę, uformowała przedziwny stop z miłością, zaufaniem, czasami nienawiścią, a nawet bezgranicznym przywiązaniem. wieczność zeszła ze swego piedestału nietykalnego ideału, by zamieszkać z nami dając nam siłę, by zawsze wracać tam, gdzie czujemy się bezpiecznie. doskonale wiemy, że jest tylko jedno takie miejsce.
przebudziłam się i włączyłam komputer tylko po to, by coś napisać.
chyba jestem z siebie bardzo dumna.
sobota, 4 kwietnia 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
archiwum.
-
►
2017
(19)
- ► października (1)
-
►
2016
(14)
- ► października (1)
-
▼
2015
(51)
- ► października (2)
-
►
2014
(79)
- ► października (8)
-
►
2013
(82)
- ► października (4)
-
►
2012
(40)
- ► października (4)
-
►
2011
(85)
- ► października (3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz