to małe pęknięcie, niezauważalna rysa na istnieniu. przechodzę obok niej obojętnie, jednakże w pełni zdaję sobie sprawę z jej istnienia. po jakimś czasie zaczyna mnie irytować, wkurwiać jej stateczność, usiłuję wyczuć ją pod palcami, gdy ją mijam, by w końcu desperacko napierdalać w nią na zmianę ostrymi i tępymi narzędziami, by tylko zaburzyć jej spokój, by sprowokować choćby najmniejszy ruch.
płaczę i padam na kolana; nie dałam rady. muszę chyba zacząć chodzić inną drogą.
może to jest sposób.
sobota, 3 stycznia 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
archiwum.
-
►
2017
(19)
- ► października (1)
-
►
2016
(14)
- ► października (1)
-
▼
2015
(51)
- ► października (2)
-
►
2014
(79)
- ► października (8)
-
►
2013
(82)
- ► października (4)
-
►
2012
(40)
- ► października (4)
-
►
2011
(85)
- ► października (3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz