sobota, 18 stycznia 2025

what you're gonna do when there's blood in the water.

chyba nie mogłabym być większym banałem w tym momencie.

może to i dobrze. może już tylko to zostało.

może nawet trochę zmierzę się z przeszłością, może to ten rok.

może nie każde wspomnienie jest tak bardzo spierdolone. może nawet wrócę do czegoś dobrego.


coś mruczy w szarości kąta, czyżby...?

niedziela, 12 stycznia 2025

i could write it better than you ever felt it.

wyrzuciłam trochę z siebie. 

myślałam, że to będzie pęknięcie w tamie, niszczące i nieodwracalne, a koniec końców przypomina przewróconą szklankę - wystarczy przetrzeć podłogę ścierką i można udawać, że nic się wydarzyło.

można też nie robić nic i za parę dni podłoga wyschnie i nikt nie będzie już pamiętać. może to o to chodzi. może kluczem jest robienie tego pod osłoną nocy, kiedy nikt nie patrzy, kiedy śnieg wygłusza kroki, kiedy silnik charczy przy każdej próbie odpalenia (nie wiem czemu kupiłam diesla), a zamarznięte szyby topią się na tyle wolno, by poddawać próbie moje resztki cierpliwości.

paradoksalnie jest łatwiej niż kiedykolwiek było. 

paradoksalnie jest lepiej niż kiedykolwiek było. 

paradoksalnie bywam szczęśliwsza, niż kiedykolwiek byłam. 

czwartek, 2 stycznia 2025

nights like this.

być może ustalę nowy plan.

może tego potrzebuję, kolejnej romantyzacji swojego życia, kolejnego bodźca, który pomoże mi udawać, że wszystko, co zbudowałam ma sens. 

może jak wrócę do domu to uprzątnę biurko i uprzątnę swoje życie. 

na razie będę pić wino, jeść sery i udawać, że nie umieram za każdym razem, kiedy muszę się zmusić do zrobienia czegoś, czego kompletnie nie chcę. najgorsze jest to, że wino nie pomaga. xanax też nie. nie testowałam jeszcze innych rzeczy. wątpię, żeby zadziałały i wątpię, żebym chciała je testować. przynajmniej nie na razie, potrzebuję kół ratunkowych na przyszły rok.

jakim cudem to wszystko nadal funkcjonuje... 

archiwum.