na chwilę zapomniałam o wszystkim.
na całe półtorej dnia, które dało mi siłę na kolejny miesiąc.
mogę już chyba wszystko, bo pękła ta ściana, która dotychczas mnie blokowała i przekonałam się, że warto, że cholernie bardzo warto. szkoda, że przez ostatnie parę miesięcy gdzieś zapodziała się moja potrzeba pisania i czerpania inspiracji ze wszystkiego. nie jestem już chyba w stanie napisać dłuższej notki na trzeźwo, świat po mnie lekko spływa, jakbym była pokryta rzeczywistopściofobową powłoką. nie do końca mnie to cieszy, ale z drugiej strony ogarnięcie w miesiąc ponad połowy syfu, który nagromadził się w moim życiu przez ostatnie trzy lata było warte tego poświęcenia. jeszcze wrócę, jestem pewna, ale tymczasowo to zapewne jest szczyt moich grafomańskich możliwości. trudno, pewnie dorosłam, dojrzałam i inne tego rodzaju śmieci, których dotychczas zażarcie unikałam, a które koniec końców stały się konieczne do normalnego funkcjonowania. chyba tak po prostu trzeba.
niedziela, 30 sierpnia 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
archiwum.
-
►
2017
(19)
- ► października (1)
-
►
2016
(14)
- ► października (1)
-
▼
2015
(51)
- ► października (2)
-
►
2014
(79)
- ► października (8)
-
►
2013
(82)
- ► października (4)
-
►
2012
(40)
- ► października (4)
-
►
2011
(85)
- ► października (3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz