czwartek, 27 września 2012

till the pain is so big.

wszystko się sypie, rozpierdala się na moich oczach, w moich rękach.
pewnie z mojej winy, zawsze wszystko jest z mojej winy.
mogłabym polecieć, nawet na zawsze.
w zasadzie to nie wiem, co mnie jeszcze powstrzymuje.

nie daję rady w tym ogólnym napięciu, gdzie każdy sukces jest traktowany normalnie, a porażka wytykana w irracjonalnie bolesny sposób. nie twierdzę, że tylko mnie się dowala, sama stosuję podobną praktykę. bo jak inaczej mam się bronić?
nie wiadomo już, kto zaczął, wiadomo tylko, że nikt nie chce odpuścić.
ja już mam dość odpuszczania, by dwa dni później znowu znajdować się w punkcie wyjścia.
litości, moja psychika nadal jest bardzo krucha, nie zniesie dopierdalania na każdym kroku, a już zwłaszcza od jednej z niewielu osób, której zdanie się dla mnie naprawdę liczy.

cytując jakuba żulczyka:
zrób mi jakąś krzywdę.


proszę, bo dłużej tego nie zniosę.

2 komentarze:

  1. Hej. Super bloga <3 Wierzę w Ciebie. Nie poddawaj się :*
    Zapraszam na mojego bloga:

    http://pro-ana-swiat.blogspot.pl

    LUB

    http://pro-ana-swiat.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń

archiwum.