wtorek, 24 grudnia 2013

see the wind, feel the sky.

kiedy w życiu panuje spokój, święta wydają się być o wiele bardziej niezwykłe niż zazwyczaj.
piękniejsze, bardziej spokojne i wyjątkowe. tak naprawdę, to w końcu są takie, jakie być powinny. nie mam nic do ukrycia przed światem, wszystko się układa dokładnie tak, jak tego pragnę.
nie, inaczej: okazało się, że pragnę zupełnie nie tego, co trzeba i potrzebowałam kogoś, kto mógłby mi to pokazać i uświadomić.
znalazłam taką osobę i
jestem zakochana,
jestem szczęśliwa,
jestem dokładnie tam, gdzie być powinnam,
jestem bardziej sobą, niż kiedykolwiek wcześniej.

to nie jest koniec tej historii, bardzo bym tego nie chciała.
zostanę tu, to pewne. nadal będę przeżywać swoje wyimaginowane dramaty, ale zamknęłam definitywnie pewien etap.
wydaje mi się, że
w końcu dorosłam, przestałam być dzieckiem, nastolatką goniącą za dziwnymi ideałami, wynikającymi z potrzeby bycia zawsze po tej przeciwnej stronie społeczeństwa.
nie zmieniłam się, nigdy się nie zmienię, ale zaczęłam dążyć do właściwych celów i teraz spokojnie czerpię z nich korzyści. korzyści i szczęście. a przecież o to zawsze mi chodziło.

3 komentarze:

  1. Takie pytanie - nie czytałaś oceny, nie zauważyłaś jej czy nie masz w zwyczaju komentować? :>

    OdpowiedzUsuń
  2. To fajnie masz. I czarno trochę.

    OdpowiedzUsuń

archiwum.