sobota, 13 października 2012

all i've got is insane.

w zasadzie to już stoję na krawędzi ogromnej przepaści.
w zasadzie to huśtam się na niej:
spaść - nie spaść; latać - nie latać.
jedno malutkie wychylenie do przodu i lecę, a potem
potem mnie nie ma.
potem jest tylko świst powietrza.

ostatnio prawie umarłam.
nie tak wyobrażałam sobie umieranie. myślałam o życiu przemykającym przed oczami i między palcami, a ja po prostu zamknęłam oczy, nawet o tym nie wiedząc.
odratowali mnie, a jakże. na początku było zdziwienie, że to takie łatwe: umrzeć. potem było niedowierzanie, że byłam tak blisko. potem był zawód, że ktoś zauważył, że nie leżałam tak do końca z zamkniętymi oczami, nie oddychając i nie wiedząc nawet, że odchodzę.

może to powtórzę, to było tak piękne, nierzeczywiste i pokazało mi, że nie mam się czego bać.

jeden krok w stronę przepaści, jeden.
już się coraz bardziej nad nią przechylam.

i dobrze mi z tym.
nie boję się już niczego, już nic nie istnieje.
nie ma uczuć, nie ma miłości, nie ma niczego.

nie czuję kompletnie nic, łzy są kompletnie puste i pozbawione sensu.
ostatnie ludzkie reakcje przed krokiem do przodu.
jest tak blisko, że wydaje mi się to nierealne.

6 komentarzy:

  1. jak to się stało?
    umieranie jest czymś niezwykłym, naprawdę. ostatnio miałam wrażenie, że to koniec, ale potem wszystko wróciło do normy. mimo to, że mogło się skończyć inaczej - chciałabym jeszcze raz się tak poczuć. poczuć, że wszystko jest mi obojętne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie nazwałabym tego ćpaniem, tego jest za mało. do pewnego momentu tylko jarałam zielone, potem przeszłam na klej, ot tak, z ciekawości. aktualnie zbieram na piguły i szukam heroiny w moim mieście.

      Usuń
    2. 56km od Lublina, w stronę granicy ;)

      Usuń
  2. jesteś bezbłędna, dziękuję i czekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dolcze, czemu nic nie piszesz na blogu? coś się stało?

      Usuń

archiwum.