dostaję po dupie od samej siebie.
w sumie to nawet kurwa nie wiem czy dostaje, ale jestem na samą siebie zła, o wszystko.
o to, że pozwalam sobie na bycie szczęśliwą wiedząc, że w każdej chwili mogę to spierdolić i na pewno przesadzam.
o to, że rezygnuję z rzeczy, które lubię dla bliżej nieokreślonej idei, o której wiem jedynie tyle, że zapewne jest słuszna.
o to, że przez te wszystkie lata doprowadziłam do tego, że muszę się pilnować na każdym kroku, żeby nie manipulować kimś, na kim zaczyna mi cholernie zależeć.
o to, że kurwa mać chodzi o coś dobrego, a ja panicznie boję się dobrego i wariuję.
o to, że w ogóle pozwalam sobie wariować.
o to, że pozwalam sobie być bezbronną.
o to, że czuję za mocno i za dużo.
o to, że czuję nie to, co chcę.
o to, że w ogóle czuję.
jakim kurwa cudem jestem szczęśliwa?
niedziela, 7 stycznia 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
archiwum.
-
►
2017
(19)
- ► października (1)
-
►
2016
(14)
- ► października (1)
-
►
2015
(51)
- ► października (2)
-
►
2014
(79)
- ► października (8)
-
►
2013
(82)
- ► października (4)
-
►
2012
(40)
- ► października (4)
-
►
2011
(85)
- ► października (3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz