niedziela, 6 kwietnia 2025

i'm a ghost but it hurts.

chyba powinnam być podekscytowana, a tak naprawdę to bardzo się boję.
myślałam, że trochę inaczej to będzie wyglądać, a znów wygląda to jak ucieczka.

jakimś cudem wszystko wygląda jak ucieczka.
może uciekanie to jakaś nowa cecha osobowości, kompletnie niespójna z tym, kim jestem.
kompletnie nie spójna z całym misternie budowanym obrazem.
skręca mnie w żołądku i sprawia, że robi się duszno.


parę dni i zaczynamy od nowa.

tym razem nie od zera, tym razem mam fundamenty, tym razem może mam plan.
przecież doskonale wiem co robić, przecież doskonale wiem, jak wszystko ułożyć i naprawić.
i jak będzie ułożone to odpocznę, bo nie odpoczęłam od dawna. a wszystko we mnie o ten odpoczynek błaga. o zawieszenie na moment broni w walce z samą sobą.


coś stuka w szybę, jakby próbowało przypomnieć o swoim istnieniu. stare mechanizmy, które uparcie twierdzą, że teraz, gdy jestem starsza i mądrzejsza to przecież zadziałają. że przecież nie będzie tak, jak kiedyś, bo mam inne cele, inne priorytety i przecież wszystko się zmieniło.

i... być może. ale nie do końca ufam tym podszeptom. nie ufam, że mogłabym poczuć wolność i być w niej i z nią szczęśliwa. przecież po coś nałożyłam te wszelkie maski, zasady, ograniczenia. granice, które już były niejednokrotnie przekroczone i doskonale pamiętam, gdzie leżą. i może nawet na tyle dobrze, by móc niebezpiecznie blisko do nich podejść. by móc balansować przy nich, chodząc wzdłuż krawędzi, delektując się zapachem lekkiego ryzyka, jakie to ze sobą niesie.

cisza mnie uratuje.
cisza mnie ocali od wszystkiego.
kiedy będę tylko ja i cisza, to wszystko będzie dobrze, jak nigdy jeszcze nie było.

moment za momentem, sekunda za sekundą.

już za parę dni.

archiwum.