chciałabym opowiedzieć historię.
żeby ostrzec, żeby pokazać, jak nie żyć.
ilu jest ludzi, którzy popełniają moje błędy?
ostatnio na imprezie po pijanemu gadałam z jakimś facetem. o wszystkim: o narkotykach, o chorobach psychicznych, o tym, jakie życie jest beznadziejne i jak łatwo się skurwić. potem padło pytanie. ile mam lat.
'18.'
'masz 18 lat i takie doświadczenie w tym gównie? i tyle przeżyłaś? dziewczyno, nie dożyjesz trzydziestki'
- wiem.
ma rację. mam 18 lat, bulimię, od trzech miesięcy biorę i eksperymentuję ze wszystkim, tnę się, żeby uciec od bólu, głodzę, ćwiczę dopóki nie mdleję z braku sił, odpalam papierosa za papierosem i czasami zapominam wziąć antydepresantów. przed czym chcę ostrzec?
przed miłością i kłamstwem. nie wiem, które bardziej sprowadza na dno. u mnie połączyły siły, efekt - nieziemski. czuję, że w każdej notce powinnam się żegnać, jutro jest takie niepewne, nigdy nie wiem, czy dożyję.
czasami mam wrażenie, że gdyby On wrócił to wszystko by odeszło.
że gdyby wrócił, to z miejsca przestałabym ćpać, rzygać, palić i robić wszystko, by się wykończyć.
gdyby tylko wrócił, przytulił mnie i powiedział, że już dobrze.
gdyby powiedział swoim miękkim głosem 'spokojnie kochanie'.
gdyby spojrzał na mnie i w jego oczach nie byłoby obrzydzenia i chłodu.
nigdy nie kochajcie.
[link]
niedziela, 31 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
archiwum.
-
►
2017
(19)
- ► października (1)
-
►
2016
(14)
- ► października (1)
-
►
2015
(51)
- ► października (2)
-
►
2014
(79)
- ► października (8)
-
►
2013
(82)
- ► października (4)
-
►
2012
(40)
- ► października (4)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz