że jedyne, co pozostaje to odpalać po raz kolejny iqosa, bo przecież po trzydziestce wypadało przestać się truć fajkami. zostawmy je dla dwudziestolatków.
próbowałam zwolnić, wyjechałam na zadupie, zamknęłam się w hotelowym pokoju licząc, że cisza i brak światła da mi ukojenie.
nic bardziej mylnego, podskakiwałam przy każdym dźwięku, bycie społecznie świadomą nie pozwoliło mi tkwić zbyt długo pod prysznicem, a zamówiony obiad nie miał kompletnie smaku.
dobra była jedynie droga.
bycie w drodze.
jest coś męcząco-kojącego w podróży późno jesienną drogą.
kiedyś terapeutka stwierdziła, że całe życie przeskakuję pomiędzy planszami, ignorując kompletnie to, że mogą być połączone, że każda jest prawie identyczną kopią poprzedniej. ta sama gra, inne otoczenie, lepsza bądź gorsza grafika, mniej lub bardziej skomplikowane zasady... dalej ta sama gra.
strasznie bym chciała kolejną planszę.
na już. tylko nie wiem czy mam siłę udawać po raz kolejny, że zaczynam wszystko od początku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz