zawsze była noc. magiczna, spokojna, nieunikniona.
bardzo pierwotna. jest jakiś romantyczny zapach w tej pierwotności, jakaś uległość, z którą każdy musi się liczyć.
w nocy można oddychać. noc poddusza tylko tyle, na ile to potrzebne, by nabierać ekscytacji z każdego kolejnego wyciągnięcia potwietrza.
chyba pojadę w góry na weekend. potrzebuję patrzeć na deszczowe wierchołki drzew, wypłowiałe jesienią łąki i zamglone niebo.
to chyba jest ten plan.
tylko nie bardzo wiem co dalej.
(może mogłabym czegoś spróbować, ale zbyt bardzo się boję).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz