odczuwam fizyczne skutki męczących mnie chorób.
chyba to jest bodźcem. chyba to mówi, żeby coś zmienić. potrzebuję jeszcze tylko jakiegoś sukcesu. jednego, drobnego sukcesu, który udowodni mi, że warto.
chyba zdecydowałam jakie studia. dziwne: mieć plany na przyszłość inne niż te, o których rozmyślałam przez ostatnie lata.
serce umiera.
piątek, 11 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
archiwum.
-
►
2017
(19)
- ► października (1)
-
►
2016
(14)
- ► października (1)
-
►
2015
(51)
- ► października (2)
-
►
2014
(79)
- ► października (8)
-
►
2013
(82)
- ► października (4)
-
►
2012
(40)
- ► października (4)
Więc co chcesz zrobić? Ratowanie istnień już cię nie interesuje?
OdpowiedzUsuńwłaśnie - co chcesz robić?
OdpowiedzUsuńprzeczytałam przedostatni wpis i się uśmiechnęłam.
warto coś zmieniać, warto, kurwa, chociaż to bywa drogą przez mękę.
ale ja w nas wierzę. jakoś.
No to niezły przeskok...
OdpowiedzUsuńTak, stara się jak może... Ale boję się, że sami sobie nie poradzimy... A leczyć się nie chcę... więc to takie błędne koło...