miałam być szczęśliwa, a zaczęłam szukać problemów, od nowa.
okazało się ich być całkiem sporo, więc z powodzeniem niszczę się dalej.
mimo że komuś zależy, że ktoś o mnie dba.
nie umiem zrezygnować z destrukcyjnych zachowań.
nie wiem już, po co to wszystko, nie wiem dlaczego.
to już nawet nie jest tak, że źle się czuję.
po prostu jest mi smutno, bardzo smutno, a być nie powinno.
gdy pojawia się smutek, nic nie jest ważne.
wszystko się zlewa w jedną szarość, mimo tego, że słońce zachodzi pomarańczem, chmury płyną różem, a włosy pachną wiatrem.
najbardziej absurdalna rzecz, jaka chyba mogła się zdarzyć w moim życiu.
jestem szczęśliwa, a temu szczęściu towarzyszy smutek znikąd, jakby przyzwyczaił się do pomieszkiwania w mojej głowie.
nie mogę podejmować decyzji, trwanie w półstanie jest bezpieczne, a właśnie teraz tego potrzebuję.
bezpieczeństwa.
konkretniej to pasów bezpieczeństwa, które uchronią mnie przed ogromnymi ranami powypadkowymi po każdym zderzeniu z życiem.
jedynym oparciem, jakie w tej chwili mam to oparcie krzesła.
wtorek, 17 kwietnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
archiwum.
-
►
2017
(19)
- ► października (1)
-
►
2016
(14)
- ► października (1)
-
►
2015
(51)
- ► października (2)
-
►
2014
(79)
- ► października (8)
-
►
2013
(82)
- ► października (4)
-
▼
2012
(40)
- ► października (4)
-
►
2011
(85)
- ► października (3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz