czwartek, 27 października 2011

fight for all the wrong reasons.

wszystko, czego potrzebujesz to krzyk.
przeraźliwie głośny, mocny, który uświadomi ci, że nie ma już niczego, że nikt nie słyszy.
idziesz dalej w deszczu, uśmiechasz się i rozpadasz na miliony kropel, a potem jest słońce, wznosisz się do nieba, do gwiazd, a gdy już są tak blisko znów boleśnie spadasz na ziemię, uświadamiając sobie, że tak naprawdę to tu należysz.
masz korzenie, nie wiedząc nawet o tym. coś, co niesamowitą siłą trzyma cię w jednym miejscu twojego życia i nie pozwala ruszyć dalej. wychylasz się lekko do przodu, widzisz tylko rozmyte kolory. nie rozmawiasz już z gwiazdami, bo on zabił ich magię, opowiadając o każdej jakąś historię, nadając im naukowe nazwy i pokazując je palcem podczas nocnych powrotów do domu. właśnie wtedy one sprzeniewierzyły się przeciwko tobie, teraz tylko śmieją się i kryją za kolejnymi chmurami.
każdy twój gest jest beznadziejnym wołaniem o miłość, każda kolejna butelka wina, każda kolejna kolejka wódki. jest coś seksownego w siedzeniu z laptopem na kolanach i piciu alkoholu wprost z butelki. demolujesz świat w swojej głowie, bo wielki burdel jest łatwiej posprzątać niż nic nie znaczące porozrzucane fragmenty siebie. każdy ruch wydaje się być próbą ucieczki, zrywem do długiego biegu, w którym gubi się ból, ale tak naprawdę brakuje odwagi na cokolwiek. wszystko stało się symbolem przeszłości, teraźniejszość się sypie, a przyszłość wydaje się bezsensowna, od kiedy nie ma już marzeń.
tracę siebie, stałam się powłoką pełną sertraliny i alkoholu.
chyba czas w końcu przestać udawać, że jest okay.
w oczach nie mam już prawdy, jest tylko kłamstwo, którym karmię sama siebie.
lepiej przestaje znaczyć łatwiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

archiwum.